To sympatyczne i smaczne wino uratowało mi życie. Nie, nie boję się
użyć tego słowa. Wprawdzie tak przyziemny przymiotnik jak “smaczny” nie
przystoi do opisu wina, ale w tym wypadku pasuje jak ulał. Mogen David jest
słodkie (moim zdaniem błędnie opisywane jako “półsłodkie”) i intensywnie pachnie
ciemnymi winogronami. W smaku i zapachu w ogóle nie wyczuwa się alkoholu, więc złośliwi powiedzieliby, że to nie wino.
Pod pojęciem ratowania życia rozumiem naprawienie relacji z Teściową, bo
właśnie na proszony obiad u Teściów je zabrałem. Lody pękły już przy pierwszym
kieliszku. Teściową rozpływała się w zachwycie, jakaż to delikatna słodycz spływa jej po gardle. Przypomniała sobie czasy młodości i wino mszalne, jakim
uraczył jej wycieczkę studencką jakiś pop znad Popradu czy też ksiądz z
Książu... A mnie się wydaje, że mógł to być rabin z Rabki, bo wprawdzie wino pochodzi z USA, ale jest koszerne (w związku z tym abp. Hoserowi raczej nie polecam). Przy trzecim kieliszku Teściowa zaproponowała mi miejsce w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Bródnowskim. Wprawdzie leży na nim obecnie wuj Feliks, ale jeśli pożyję jeszcze jakieś dwadzieścia lat, będę mógł go zastąpić.
Muszę przyznać, że takiego obrotu spraw się nie spodziewałem. Jedną butelką załatwiłem Teściową oraz miejsce wiecznego spoczynku.
Mieszanka win z przewagą szczepu Concord. Do nabycia w większości dużych
sklepów (ja kupiłem je w Tesco) w cenie ok. 25 zł. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz